Ziemniaczane łódeczki niezgody

Wczoraj kiedy Karola odpowiadała na maile, postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Zapomniałem (lub nie chciałem pamiętać) jednak, że ona nie lubi niespodzianek… Mówi, że takowe są prezentem dla zaskakującego, a nie zaskoczonego. „Po cichutku” przeszczęśliwy i we własnym, lekko autystycznym świecie, kompletnie oderwany od rzeczywistości, tworzyłem swoje łódeczki. Straciłem poczucie czasu. Po jakiś 40 minutach moja głodna (i zła) żona weszła do kuchni. „Maciek co Ty robisz? Za 10 minut mamy wyjść, a nie jedliśmy nawet śniadania…” – zapytała. Od razu zrobiło mi się przykro. „To ja się tak dla Ciebie staram, a Ty taka niewdzięczna…” – fuknąłem. „Dla mnie starasz?! Nie lubię zapiekanych ziemniaków. Nawet nie spytałeś na co mam ochotę… Robisz to dla siebie, a nie dla mnie” – odparła niewzruszona. Zagotowało się we mnie. Miałem ochotę wyrzucić łódeczki przez okno. Usiadłem zrezygnowany i wściekły. Najbardziej wkurzało mnie to, że gdzieś tam z tyłu głowy czułem, że ma rację. Duma nie pozwalała mi się do tego przyznać. Odkąd pamiętam lubiłem działać z przeświadczeniem, że robię coś dla kogoś (a nie dla siebie). Moje ego czuło się wówczas wspaniale. Nic mnie tak nie cieszy jak obserwowanie radości, która rysuje się na twarzy osoby rozpakowującej podarek. To dużo fajniejsze niż samemu dostać prezent. Obdarowując innych tak na dobrą sprawę obdarowujemy siebie. Nie ma w tym absolutnie niczego złego. Pokorą jest jednak zdać sobie z tego sprawę. Koniec końców jeżeli chcemy kogoś uszczęśliwić, na początku musimy zadbać o własne szczęście. Choć ziemniaczane łódeczki nie smakowały Karoli, przypadły do gustu jej tacie i kuzynowi. Ja natomiast miałem frajdę w trakcie ich tworzenia…

Ziemniaczane łódeczki
1 kg średniej wielkości, młodych, podłużnych ziemniaków
2 łyżki oliwy z oliwek
sól kamienna lub morska
świeżo mielony pieprz
farsz:
pół szklanki zielonych oliwek
garść poszatkowanego koperku
pół czerwonej papryki pokrojonej w drobną kostkę
łyżka kaparów
pół kostki wędzonego tofu
sól kamienna lub morska
świeżo mielony pieprz

Dobrze umyte ziemniaki kroimy wzdłuż na pół i gotujemy w osolonej wodzie około 7 minut (ziemniaki powinny być na tyle miękkie, aby można było łyżeczką wydrążyć środek – patrz zdjęcie). Wydrążone łódeczki kładziemy na papierze do pieczenia na blasze, skraplamy oliwą z oliwek, posypujemy solą i pieprzem. Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 230 st. z termoobiegiem i pieczemy na złoty kolor. Farsz: do składników farszu dodajemy połowę masy z wydrążonych ziemniaków. Całość miksujemy ręcznym blenderem na jednolitą masę. Doprawiamy do smaku. Nadziewamy łódeczki i pieczemy około 10 minut na złoto – brązowy kolor. Podajemy z sałatą z vinegretem. 

5 komentarzy

  1. Fajny przepis i po składnikach widzę, że nadaje się na przed treningowy posiłek :-).

    Pozdro.
    R.

  2. czytam ten post i aż mi sie ciebie zal Macku zrobiło. a rzadko szkoda mi mezczyzn. Narobiłes się, chciałes dobrze, a tu taki pstryczek. Łodeczki wygladają super :)

  3. Żal sugerowałby, że jestem biedakiem ;) Tymczasem Karola miała 100% racji dlatego się tym podzieliłem ;) Zabawne jest to, że sam nie lubię takich niespodzianek…

  4. a ja uwielbiam niespodzianki! zwlaszcza kulinarne! tylko patrz…nikt mi ich nigdy nie robil i nie robi :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem − 5 =