Współpraca, saimin i biało – czerwoni…

Nie jestem wielką fanką futbolu. Szczerze mówiąc od lat konsekwentnie nie oglądam żadnych meczów. W tym roku za namową Emilii Żurek (www.emiliazurek.com) wspaniałej terapeutki zajmującej się psychosomatyką, z którą ostatnio współpracujemy (i indywidualnie pracujemy), złamałam się. Krzyczałam, kiedy Lewandowski w 3 minucie strzelił gola Portugalczykom. Z zapartym tchem oglądałam rzuty karne w trakcie meczu ze Szwajcarią… Gdy wygrywaliśmy byłam w euforii. Całą sobą poczułam jaką siłę ma współpraca. Wiele osób zajmujących się ezoteryką i energią (do których podchodzę zazwyczaj z dużą dozą braku zaufania) powtarza zgodnie od miesięcy: „Kończy się czas rywalizacji, zaczyna era współpracy!”. Mam wrażenie, że te piękne słowa do tych Mistrzostwa Europy były puste. Często nie znajdywały pokrycia w rzeczywistości. Coś się jednak stało, przełamało, zmieniło… W ślad za naszą drużyną, poczuliśmy w końcu swoją wartość. Z każdym golem Kuby Błaszczykowskiego stawaliśmy się pewniejsi siebie, silniejsi. Stało się coś, co ostatnio z Maćkiem obserwujemy również w naszym życiu. Bo czy możemy prawdziwie współpracować, cieszyć się z sukcesów, wpierać w porażkach, działać dla wspólnego, większego dobra, kiedy w środku nie czujemy swojej wartości? Nie. Wówczas pojawia się rywalizacja, złość. Dopiero kiedy się zaakceptujemy, polubimy, poczujemy kim naprawdę jesteśmy i dokąd zmierzamy, możemy otworzyć serce na innych. Poczuć jedność. Mieć świadomość, że nie jesteśmy ani gorsi (choć przegraliśmy z Portugalią), ani lepsi. Tak jak cała Polska w trakcie tych ostatnich kilku tygodni…
Dziś przepis na hawajską zupę saimin (korespondujący z pogodą). Zainspirowana japońskim ramenem, chińskim mein i  filipińskim pancit. Jest trochę ostra, słodka i słona. Łączy w sobie różne kultury i tradycje. Reprezentuje podstawowe założenia huny – życia w zgodzie z naturą i owej idei współistnienia. Idei, która będzie przyświecać drugiej części „Jedz i pracuj… nad własnym zdrowiem” (premiera jesienią).

Saimin
2 łyżki oleju roślinnego (najlepiej ryżowego)
1/2 drobno poszatkowanej cebuli
2 drobno poszatkowane ząbki czosnku
obrany i drobno poszatkowany kawałek imbiru wielkości kciuka
około 1 drobno poszatkowanej czerwonej papryczki chilli (opcjonalnie; z pestkami lub bez)
2 pokrojone na cienkie paseczki wędzone śliwki
1 l wywaru warzywnego  lub 2 ekologiczne kostki rosołowe, warzywne dobrej jakości (bez polepszaczy smaku, glutaminianu sodu etc.) rozpuszczone w 1 l wrzątku (do kupienia m.in. tutaj)
świeżo mielony pieprz do smaku
dobrej jakości sos sojowy do smaku (bez glutaminianu sodu)
około 200 g makaronu ryżowego lub sojowego ugotowanego zgodnie z instrukcją na opakowaniu
dodatki:
3 łyżki oleju roślinnego (najlepiej ryżowego)
około 150 g grubo poszatkowanej kapusty pekińskiej, młodej włoskiej lub pak choi
1/2 szklanki wody
100 g tofu pokrojonego w plasterki
3 łyżki sosu sojowego dobrej jakości (bez glutaminianu sodu)
około 150 g pieczarek pokrojonych na pół
drobno poszatkowana dymka do podania

Na oleju, w garnku podsmażamy cebulę, czosnek, imbir, chilli i śliwki, aż będą szkliste. Uważamy, aby ich nie przypalić. Wywar wlewamy do podsmażonych cebuli, czosnku, imbiru, chilli i śliwki. Całość gotujemy na małym ogniu. Pod koniec gotowania dodajemy sos sojowy do smaku (zupa powinna być dość słona, aby zrównoważyć słodycz warzyw). W między czasie na oleju (2 łyżki) podsmażamy z dwóch stron tofu (około 2 minuty z każdej strony). Na koniec podlewamy 2 łyżkami sosu sojowego. Analogicznie postępujemy z pieczarkami (1 łyżka oleju i 1 sosu sojowego). Na końcu pod przykryciem dusimy kapustę z wodą. W misce układamy porcję makaronu, tofu, pieczarek i kapusty. Wlewamy ciepłą zupę i podajemy posypane dymką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć + 10 =