Karola nim przeszła na kuchnię roślinną uwielbiała surowe ryby. Ja nigdy nie byłem ich fanem. Wegańskie sushi jadłem kilkakrotnie w Londynie i tam bardzo mi smakowało. W Polsce nie miałem jeszcze przyjemności. Gdy w ferworze gotowania do naszej kolejnej książki przyrządziliśmy carpaccio z „łososia” bez łososia, w mojej głowie pojawił się pomysł. „Karolka zróbmy w podobny sposób nigiri. Zastąpimy rybę dynią z glonami!” – powiedziałem podekscytowany. Moja żona nie przejawiła podobnego entuzjazmu. „Ty spróbuj, a ja chyba sobie odpuszczę” – rzuciła, kiedy ustawialiśmy zdjęcie. Spróbowałem. Pojawił się charakterystyczny moment ciszy. Niósł w sobie niepewność. Gdy zobaczyła delikatny uśmiech na mojej …