„Spier… głosie!”

 

– Wiem co pan robi – mówi główna bohaterka filmu „To the bone”, dziewczyna chora na anoreksję.
– Życie jest piękne i tak dalej… –
kontynuuje.
– A to Cię martwi, ponieważ? –
pyta terapeuta, w którego wciela się Keanu Reevs.
– Bo jest piękne. To znaczy wiem, że może być piękne, ale nie potrafię przestać. Chociaż nie wiem dlaczego. Po prostu nie mogę… –
odpowiada spoglądając w dół bohaterka.
– To bzdura. Ten głos, który Ci to mówi – zauważa terapeuta.
– Za każdym razem gdy go usłyszysz każ mu spier…  Spier… głosie! –
krzyczy terapeuta, a w ślad za nim podąża cała grupa zebranych.
W tym momencie też zaczęłam krzyczeć! Maciek, który siedział obok i czytał, po chwili do mnie dołączył. Dobrze, że swoimi niecenzuralnymi okrzykami nie obudziliśmy Jasia. Choć nie jestem zwolenniczką przeklinania (rzeczywiście przekleństwa w nadmiarze obniżają naszą energię), są momenty w życiu, gdy nie można inaczej. Gdy głos w głowie, który podszeptuje: „Nie jesteś wystarczająco dobra” lub „Zobacz źle wyglądasz. Masz worki pod oczami. Chyba ostatnio trochę ci się przytyło” lub „Nie zasługujesz na szczęście po tym wszystkim co w życiu zrobiłaś” lub „Co tak siedzisz? Zrób coś. Idź pobiegać, albo pojedź na zakupy i kup sobie nową sukienkę!” – staje się tak głośny, tak donośny, że trzeba stanowczo powiedzieć: „Stop! Spier… głosie”. Uciąć go, uciszyć, przestać się samemu krzywdzić, narzekać, wpędzać w kozi róg, samodyscyplinować, nie dawać sobie prawa do popełniania błędów lub projektować najgorsze z możliwych scenariuszy. A wszystko po to, żeby poczuć się trochę lepiej (a w domyśle trochę gorzej). Poczuć się gorzej na własne życzenie – czytaj mieć nad tym kontrolę. Nie dać się życiu znowu zaskoczyć. Każdy z nas, a przynajmniej większość, ma podobny „głos w głowie”. Każdemu podszeptuje co innego i opiera się na innym uwarunkowaniu, na innym mechanizmie. Często, gdy udaje nam się dotrzeć do przyczyny, cieszymy się jak dzieci. Wydaje nam się, że to już koniec. Głos jednak nie daje za wygraną. Powraca jak „wrzód na d…”. A kiedy powróci, nie dajmy się mu zaskoczyć. Wykrzyczmy mu (najlepiej w myślach): „Spier… głosie!”. Jednocześnie pozostańmy świadomi mechanizmu i zajmijmy się czymś niedestrukcyjnym. Przeczytajmy ulubioną książkę, zobaczmy odcinek ulubionego serialu, zróbmy pranie lub ugotujmy coś smacznego, odżywczego i zdrowego. Słowem bądźmy dla siebie dobrzy, a głos prawdopodobnie szybko odpuści. Tego Wam (i sobie) z całego serca życzę…
„(…) Zasadniczo jestem pogodnym facetem (…) Zdarzają się jednak chwile, kiedy moja wewnętrzna rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana. W książce przywołuję przede wszystkim takie właśnie trudne sytuacje. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy pozwoliłem, aby głos w mojej głowie się rozszalał (…)” – tłumaczy Dan Harris, amerykański dziennikarz i prezenter telewizyjny autor bestsellerowego „Szczęśliwszy o 10%”. Tym cytatem kończę. Na zakończenie przepis na wychładzające lody limonkowo – miętowe, receptura z „Jedzenie, które leczy” (Wydawnictwo Zwierciadło) naszej najnowszej książki, która ukaże się w październiku.
Uwaga: ajurweda nie wypowiada się zbyt pochlebnie o lodach. Jako mrożone zalicza je do tzw. pokarmów „tamasowych” – martwych, pozbawionych prany, ulotnej energii życiowej. Są najczęściej bardzo słodkie, zimne i silnie śluzotwórcze! Nie nadają się (zbyt często) dla większości konstytucji. Wyjątek stanowi pitta, szczególnie w okresach gorącego lata. To właśnie osoby z nierównowagą pitty  Nie polecamy jednak chemicznych, sztucznych lodów, które najczęściej można dostać w sklepach. Nasze są wykonane z ekologicznych bananów, orzeźwiających i łagodzących pitta limonek oraz mięty. Do tego kremowe awokado i syrop klonowy…

Lody limonkowo – miętowe

3 – 4 średniej wielkości dojrzałe banany pokrojone w plasterki
1 średniej wielkości obrane i pokrojone w plasterki dojrzałe awokado
sok z 1 limonki
około 3 łyżki syropu klonowego
skórka otarta z 1/2 limonki
garść listków mięty
olej ryżowy do posmarowania deski/talerza

Plasterki bananów i awokado wykładamy na talerz lub deskę posmarowaną olejem. Wkładamy je do zamrażalnika na minimum 2 godziny. Następnie wszystkie składniki miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji (w robocie kuchennym z metalowym ostrzem lub przystawce do ręcznego blendera). Podajemy od razu po zmiksowaniu.
Uwaga: do miksowania lodów nie nadaje się blender kielichowy.

2 komentarzy

  1. Obejrzałam ten film w ubiegłym tygodniu :) I ta scena o głosie, piękna! Kreatywne podejście do własnych demonów ;) Dobrego dnia, tylko z dobrym głosem pełnym czułości <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

8 + 10 =