Pustka i pełnia…

Co zrobic z pustka, która pojawia się gdy w trakcie pracy nad sobą znikają kolejne nasze uwarunkowania? Rzeczy, które do tego momentu nas konstytuowały – zapytałam Sri Sri Raviego Shankara, mistrza duchowego, założyciela Fundacji Art of Living. – Pustka w rozwoju duchowym jest nieunikniona. Po jednej stronie tej pustki kryje sie smutek, w po drugiej radość – odpowiedział… Jak mówi Emilia Żurek zaprzyjaźniona z nami psychosomatyczka najtrudniejszy jest zawsze sam moment przejścia. Coś się kończy, ale nowego jeszcze nie ma. Tej „przejściowej pustki” doznaje chyba większość osób, które pracują ze sobą. Nie ważne czy korzystają z psychoterapii czy podążają wybraną ścieżką rozwoju duchowego. Nagle okazuje się, że (jak w moim przypadku) lata rywalizacji, udowadniania swojej wartości na zewnątrz, stawiania sobie „nieosiągalnych” celów, które mają zreperować nadszarpnięte poczucie własnej wartości, powoli odchodzą w niepamięć. Jak jednak żyć, gdy raz po razie znika wszystko, co mnie konstytuowalo? Mówiło kim jestem. Powodowało radość lub smutek. Było siłą napędowa większości działań. Jak poradzić sobie z tym bezsensem i wszechogarniającą pustką? Być. Po prostu być. Wkładać wysiłek, aby nie wybiegać w przyszłość, ani nie nurzać się w przeszłości. Zatapiać się jak najczęściej w chwili obecnej. Medytować, pielić ogródek lub gotować. Robić to co sprawia nam przyjemność. Co nie buduje powoli umierającego ego. Dać sobie czas, być dla siebie dobrym i w miarę możliwości dużo się uśmiechać. Być jak dziecko – zadziwionym, odrobinę irracjonalnym, nie snującym zbyt wielu dalekosiężnych planów. Być też sobą. Niczego nie udawać. Poczuć wdzięczność. Za śmiech dziecka, za dach nad głową czy za ciepłe słowa i otwartość ekspedientki w sklepie. Za te wszystkie małe rzeczy, które na co dzień nam uciekają. Te, których często nawet nie dostrzegamy, Przede wszystkim jednak, jak radzi wspomniana somatoterapeutka, zaakceptować ten stan. Nie opierać się mu. Nie robić wszystkiego, aby przeciwdziałać pustce. Nie wracać do starych schematów. Mieć wiarę i ufność, że jak podają starożytne księgi wedyjskie to właśnie za tą pustką kryje się pełnia. Słowem polubić ten stan. Wejść do kuchni. Otworzyć lodówkę i przygotować coś co poprawi nam nastrój. Rozgrzeje od środka. Dostarczy odrobiny przyjemności, którą odkąd pamiętam dawało mi jedzenie. A potem tą „odrobiną przyjemności” podzielić się w bliskimi. Ja z Maćkiem dzielimy się dziś z Wami przepisem na szybkie, proste i smaczne curry z topinambura… :)

Curry z topinambura

250 g topinambura obranego i pokrojonego w kostkę (dobrej jakość ekologiczny dostępny m.in. tutaj)
około 150 ml mleka kokosowego dobrej jakości (minimum 75% miąższu kokosowego, bez konserwantów)
około 100 ml wody
2 – 3 poszatkowane szalotki
2 pokrojone w plasterki ząbki czosnku
1 łyżka musztardy sarepskiej
1 łyżeczka przyprawy curry z proszku (bez glutaminianu sodu) podprażonej na suchej patelni (uważamy, aby go jej nie przypalić)
nierafinowana sól do smaku
1/2 szklanki kiełków fasoli mung

Przygotowujemy curry: wszystkie składniki (za wyjątkiem soli) wkładamy do garnka. Przykrywamy pokrywką, doprowadzamy do wrzenia, a następnie zmniejszamy ogień do minimum. Gotujemy pod przykryciem, aż topinambur będzie prawie miękki (około 20 – 25 minut). Zdejmujemy pokrywkę i gotujemy na średnim ogniu około 10 minut, aż sos zgęstnieje. Pod koniec gotowania dodajemy sól do smaku. Przed podaniem posypujemy kiełkami fasolki mung. Możemy podać z ryżem lub kaszą jaglaną.

4 komentarzy

  1. Dzień dobry. właśnie zrobiłam curry, ale … no nie wiem, mam mieszane uczucia. Przyznam, że to mój pierwszy raz z topinamburem i pewnie dlatego nie mam przekonania do tego dania. Gotowałam curry prawie godzinę a kawałki topinambura w dalszym ciągu są twardawe, no dobra… chrupkie. Czy taki jest topinambur po ugotowaniu? Bo spodziewałam się innej konsystencji, coś w stylu ziemniaka, bardziej kremowej, mączystej.
    Od kilku miesięcy nie jem mięsa, szukam nowych smaków. Jestem świeżo po lekturze pierwszej części „Jedz i pracuj..” i muszę przyznać, że książka jest fantastyczna. Wczoraj „zaliczyłam” polentę z kaszy krakowskiej i puree z soczewicy… było pysznie :) Ale ten topinambur….
    Pozdrawiam serdecznie :)

  2. Powinien być miękki jak ziemniak prawie. Może coś jest nie tak z topinamburem… Czasami jest twardy i zdrewniały… Dziękujemy i pięknego dnia :)

  3. Kochani! Kolejny piękny wpis. Uwielbiam śledzić waszego bloga, odkąd zakupiłam książkę ‚Chudnij w zgodzie ze swoją naturą’ , zaglądam tu coraz cześciej. Często trafiam na ciekawy post który akurat ma dla mnie jakąś wiadomość, coś przekazuje, czegoś uczy lub coś tłumaczy, i wtedy w swej zapętlonej i myślowo zaginionej naturze, jak to na typową Vatę przystało, zwalniam i uspokajam sie. Dziękuje ❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × dwa =