Niezmienny pudding ryżowy

Czy macie takie miejsce, do którego zawsze uciekacie w myślach, kiedy na około wszystko wali się i pali? Taki dosłowny raj na ziemi. Ja miałam. Moją ziemską arkadią od lat było Dahab. O przeżytych w nim zawodach miłosnych, walce o godność i szacunek, wylanych łzach, wypadkach szybko zapominałam. Pamiętałam lazur morza, podwodny świat i wszechogarniający klimat wakacji. Zapominałam również o tym, że na Synaju przed laty najczęściej byłam „pod wpływem”. Odkąd 4 lata temu odstawiłam alkohol i inne używki, bałam się wrócić do mojej arkadii. Powracałam do niej przed zaśnięciem. Podróżowałam w głowie… Lęki powróciły przed naszym wspólnym wyjazdem na Synaj. Czułam, że tam bardziej niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie, mogą „odezwać się” zapomniane demony. Zastanawiałam się czy będę tam szczęśliwa? Czy odnajdę wspólny język z bliskimi mi kiedyś „tubylcami”? Czy pojawi się ochota, aby upić się? Postanowiłam się z tym wszystkim skonfrontować. Przez pierwszych kilka dni, brak turystów, potęgował narastające we mnie uczucie pustki. Nurkowanie, plażowanie, gotowanie, pisanie, wycieczka na pustynię – umysł podsuwał kolejne aktywności. Próbowałam za wszelką cenę wypełnić ową pustkę. W trakcie pewnego leniwego popołudnia, obserwowałam Rosjan na plaży. Ciągle gdzieś biegli, planowali, wypierali. Poczułam wyraźnie, że raj, ten najpełniejszy, najpiękniejszy, można odnaleźć tylko w sobie. Później z tym wewnętrznym rajem, rozpocząć podróż po świecie. Tego samego dnia odnalazłam kawałek starego Dahab. Pudding ryżowy, który ongiś rozwoził zaprzyjaźniony Ali na rowerze, mienił się w promieniach słońca w ulicznym barze z sokami. Nieco mniejszy, trochę słodszy, droższy, ale wciąż tak samo dobry. Choć wszystko zmienia się nieustannie, pewne rzeczy, te najbliższe duszy, pozostają niezmienne… Maciek pomógł mi odwzorować kawałek tego „raju” w Polsce. Przygotował dla mnie wegańską wersję puddingu i osłodził go… „naturalnie”.

pudding ryżowy
1/2 szklanki ryżu arborio (lub innego krótko ziarnistego ryżu)
szklanka wody
szczypta soli kamiennej lub morskiej
3 łyżki słodu jęczmiennego/ryżowego lub ewentualnie syropu z agawy
2 łyżeczki skrobi kukurydzianej
3 szklanki mleka sojowego
łyżeczka wody różanej (opcjonalnie)
2 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki rodzynek (najlepiej niesiarkowanych)
2 łyżki obranych pistacji

Ryż gotujemy z wodą i solą na małym gazie i pod pokrywką. Kiedy będzie prawie miękki (po około 15 minutach) zdejmujemy pokrywkę. Mieszamy słód jęczmienny, skrobię i mleko sojowe. Całość wlewamy do ryżu. Zagotowujemy, zmniejszamy gaz i gotujemy kolejne 15 minut. Pod koniec dodajemy wodę różaną. Przekładamy do salaterek. Po schłodzeniu podajemy posypane bakaliami.

Uwaga: pod koniec gotowania do puddingu można dodać pokrojonego w plasterki banana.

3 komentarzy

  1. Karola, że też nie pisałaś o swoich obawach przed wyjazdem. Nie jeden adept AOL by Ci powiedział „Karolina, tu i teraz” :). Gratsy za odwagę i że wygrałaś! Super babka jesteś!

    A pudding ryżowy trzeba będzie sprawdzić. Koniecznie :)

  2. Nie pisałam, bo przed wyjazdem czułam niepokój, ale nie wiedziałam dokładnie o co chodzi (choć miałam pewne podejrzenia, ale je wypierałam)… Kiedyś pewna zaprzyjaźniona, bardzo świadoma terapeutka, powiedziała mi, że kiedy się czegoś boi, zawsze zagląda „smokowi w oczy”. Często okazuje się, że w tych oczach jest miłość ;) Dziękuję :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem + 10 =