Mój stosunek do zup nigdy nie był obojętny. W dzieciństwie raczyła mnie nimi babcia – oprócz ulubionych pomidorowej i ogórkowej (jak w przypadku większości dzieci) – były znienawidzoną częścią obiadu. Później na kilka lat zniknęły z mojego menu. Pojawiły się w nim ponownie, kiedy w Egipcie przefrunęłam przez kierownicę roweru i wybiłam sobie przednie zęby… Górna szczęka (skręcona na „rusztowaniu”) wymagała specjalnej opieki. Kremy i wywary, chcąc nie chcąc, stały się główną i jedyną (obok soków) częścią mojego jadłospisu. Po miesiącu płynnej diety, miałam ich serdecznie dość. Znów wykluczyłam je na kilka lat. Powróciły niczym „zmora” w szpitalu ajurwedyjskim. Rasam, pikantną zupę pomidorową z fasolką mung, serwowano mi codziennie. Po dwóch tygodniach ponownie nabawiłam się „zupowstrętu”. Dopiero Maciek i „zuporóżnorodność”, którą mi zaproponował, przekonały mnie na stałe do „płynnego tematu”. Zaobserwowałam, że nic tak nie pomaga mi pozbyć się obrzęków (do których mam naturalne skłonności, szczególnie w dziewiątym miesiącu ciąży), jak miska ciepłej, kojącej zupy. Dlaczego? Okazuje się, że lekko słone wywary warzywne i wspomniane zupy, pomagają zachować równowagę elektrolitową. Maciek uświadomił mi, że najczęstszą przyczyną obrzęków jest odwodnienie. Kiedy płyn we wnętrzu komórki się zagęszcza, nie może ona pozbyć się toksyn. Zbiera więc wodę dookoła siebie, tworząc wspomniane obrzęki. Zachowanie równowagi pomiędzy wodą w komórce i poza nią, można osiągnąć spożywając odpowiednie ilości sodu, potasu i wody. W tym celu doskonale sprawdzają się właśnie zupy. Dziś przepis na krem Marrakesz, który wielokrotnie zamawiałam w nieistniejącej już „Bezgranicznej”. Dzięki zawartości słodkich ziemniaków i ciecierzycy jest bardzo odżywczy. Dostarcza dużych ilości żelaza i betakarotenu. Dodatek kminu, imbiru i kolendry podkreśla jego bliskowschodnie korzenie…
Krem Marrakesz z ciecierzycy i batatów
3 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka kminu rzymskiego
średniej wielkości, poszatkowana cebula lub pół łyżeczki asafetydy
pół łyżeczki cynamonu
łyżeczka imbiru w proszku
pół szklanki ciecierzycy namoczonej przez noc i ugotowanej (najlepiej w szybkowarze, wodę z moczenia wylewamy i gotujemy w świeżej)
2 małe bataty lub 1 duży obrane i pokrojone w kostkę
szklanka passaty pomidorowej
woda
sok z cytryny do smaku
nierafinowana sól do smaku
świeżo mielony pieprz do smaku
łyżka syropu z agawy lub słodu ryżowego
łyżeczka uprażonej na suchej patelni i zmielonej w młynku lub moździerzu kolendry
płatki migdałów uprażone na suchej patelni do przybrania (opcjonalnie)
poszatkowana natka kolendry do przybrania (opcjonalnie)
oliwa z oliwek do podania (opcjonalnie)
Na oliwie z oliwek podsmażamy kmin rzymski, a po chwili dodajemy cebulę lub asafetydę. Cebulę smażymy aż się zeszkli (asafetydę tylko chwilkę, aby jej nie spalić). Dodajemy cynamon i imbir. Następnie wrzucamy ugotowaną ciecierzycę, bataty oraz wlewamy passatę pomidorową. Wlewamy tyle wody, aby przykrywała centymetrową warstwą składniki. Całość gotujemy około 25 minut, aż bataty będą miękkie. Miksujemy ręcznym blenderem. Dolewamy sok z cytryny. Dodajemy sól, pieprz, syrop/słód oraz uprażoną kolendrę. Dokładnie mieszamy. Sprawdzamy smak i gęstość zupy (w razie potrzeby dolewamy jeszcze trochę wody i ponownie mieszamy). Możemy podać z prażonymi płatkami migdałów i poszatkowaną natką kolendry. Przed podaniem polewamy odrobiną oliwy z oliwek.
Uwielbiam ten krem i polecam wszystkim znajomym również tym którzy mają niski poziom żelaza :) Ostatnio podałam ten przepis koleżance ( ma niski bardzo poziom żelaza) ale okazało się że jest uczulona na ciecierzycę :( Czym może ją zastapić aby zupa nie straciła ani smaku ani właściwości? Pozdrawiam, Gosia
Tak się składa, że najwięcej żelaza ze wszystkich roślin strączkowych ma właśnie ciecierzyca.Można zastąpić np. czerwoną soczewicą, albo bardziej odżywczym mung dalem – dostępny m.in. w Little India (można zamówić). pięknego dnia
Uwielbiam zupy krem na kolację, a zwłaszcza w jesienno – zimowe dni. :) Teraz co prawda jest jeszcze lato, jednak ja już mam ochotę na takie kolacje niż sałatki. Porcja podwójna się robi. :D