Żółte curry „pod kontrolą”

Kilka lat temu czytałam reportaż (nie pamiętam gdzie, ale chyba w Gazecie Wyborczej) dotyczący kontroli. Autor opierając się na najnowszych badaniach socjologicznych opisywał zjawisko globalnej kontroli, które opanowało społeczeństwo Zachodu. Młodość, długość życia, partnera/partnerkę, rozwój naszych dzieci (od najmłodszych lat programujemy je na osiągnięcie sukcesu w danej dziedzinie), relacje towarzyskie, zdrowie, a nawet długość orgazmu – żyjemy w złudnym przeświadczeniu, że mamy nieograniczony wpływ na wszystkie te dziedziny. Wydajemy gigantyczne pieniądze na leki, suplementy, ubezpieczenia, zabiegi. Wierzymy, że zyskamy dzięki nim „nieśmiertelność” lub, że w znaczący sposób przedłużą naszą egzystencję – zwiększą jej komfort…
Do niedawna sama działałam w oparciu o misternie ułożony plan. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Momentami wpadałam wręcz w obsesyjną kontrolę. Maciek jest w tej dziedzinie moim totalnym zaprzeczeniem. Nie planuje, żyje z dnia na dzień – ufa, że wszystko się jakoś ułoży… Nasze spotkanie, ślub i wspólne mieszkanie  dużo w temacie projektowania rzeczywistości zmieniły. Przede wszystkim ciąża pomogła mi odpuścić i poddać się. Odkąd jest ze mną Janek, mnóstwo rzeczy zaczęło wymykać mi się spod kontroli. Mogę stosować się do zaleceń lekarza i dbać o siebie. Czy mam jednak ostateczny wpływ na to jak rozwija się moje dziecko? Emocje, hormony, ciało – wszystko działa w oparciu o przedziwną, doskonałą i niezrozumiałą dla mnie logikę. Mogę walczyć, opierać się lub poddać się jej. Zachować jednak równowagę. Robić plany, ale się do nich nie przywiązywać. Działać, ale słuchać się swojej intuicji. Odżywiać się zdrowo i nie zapominać o przyjemności. Odprężyć się i zaufać, że wszystko będzie tak jak ma być, czyli dla mnie najlepiej. Bo jak powiedział pewien mistrz oświecony: „Wiara to świadomość, że dostajesz od życia wszystko co dla ciebie najlepsze”…
W nawiązaniu do wspomnianej przyjemności przepis na żółte (mało u nas znane), tajskie curry z tofu, dyni piżmowej i kiełkami fasolki mung – doskonałe dla wszystkich przyszłych mam jak i tych kobiet, które planują urodzić dziecko…

Uwaga: szklanka tofu pokrywa aż 20 proc. dziennego zapotrzebowania na wapń. Ponad to zawiera ono sporą ilość białka, fosfor i żelazo. Połączenie w jednym posiłku roślin strączkowych (w tym soi i jej przetworów bogatych we wspomniane żelazo) z warzywami zawierającymi witaminę C wspomaga wchłanianie tego składnika mineralnego. Z kolei kiełki fasoli mung są m.in. bogatym źródłem żelaza, witaminy C i witamin z grupy B. Dzięki obecności wytwarzanych w procesie kiełkowania enzymów białko jest łatwo przyswajalne, same kiełki zaś znacznie lżej strawne niż fasola. Mleko kokosowe zawiera natomiast kwas laurynowy (obecny również w mleku matki). Spożywając większą ilość produktów zawierających ten składnik zwiększamy m.in. odporność dziecka.

Tajskie, żółte curry z tofu
3 łyżki oleju (najlepiej ryżowego)
pasta curry:
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1 łyżka nasion kolendry
2 goździki
łyżeczka ziarenek czarnego pieprzu
1 – 3 drobno poszatkowane, czerwone chilli (z pestkami lub bez w zależności od pożądanego stopnia ostrości)
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka świeżo startego imbiru
1/2 łyżeczki asafetydy lub 2 ząbki czosnku
1 łyżka pasty miso
puszka mleka kokosowego (dobrej jakości)
warzywa: dynia piżmowa pokrojona w kostkę, czerwona papryka pokrojona w paski, cukinia pokrojona w plasterki
opakowanie tofu pokrojone w kostkę i usmażone w głębokim tłuszczu
sos sojowy do smaku
2 łyżki syropu z agawy lub łyżka cukru trzcinowego
sok z cytryny lub limonki do smaku
garść solonych orzeszków ziemnych
garść nerkowców
kiełki fasoli mung do przybrania

Pasta curry: przyprawy w całości prażymy na suchej patelni około 3 minut aż wydobędzie się z nich aromat. Ucieramy w moździerzu lub mielemy w młynku do kawy. Jeśli pastę curry przyrządzamy w moździerzu to dodajemy składniki w następującej kolejności i ucieramy, aż uzyskamy pastę. Możemy też zmiksować je używając ręcznego blendera.
Pastę curry podsmażamy na oleju. Dodajemy mleko kokosowe, a następnie dynię i paprykę. W między czasie smażymy tofu. Kiedy dynia zmięknie dodajemy tofu, cukinię. Przyprawiamy curry sosem sojowym, sokiem z cytryny i syropem lub cukrem. Całość posypujemy orzechami i kiełkami. Podajemy z ryżem najlepiej jaśminowym lub makaronem sojowym/ryżowym.

8 komentarzy

  1. A tak w ogóle, czy miso da się smakowo dodawać do większej ilości zup, prócz wywaru podstawowego?;)

  2. Miso ma smak umami i tam gdzie jest potrzebny skoncentrowany, tzw. „mięsny” smak to jak najbardziej. Można dodać do krupniku, do rosołu, odrobinę do ogórkowej :)

  3. Do pomidorowej akurat mi specjalnie nie pasuje, ale do odważnych świat należy ;)

  4. Aby wykorzystać walory zdrowotne pasty, najlepiej dodawać ją po zdjęciu potrawy z gazu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × trzy =