Rodziny bez granic w weekend.gazeta.pl

(…) Miałam dwadzieścia jeden lat, kiedy jako singielka, blondynka (kolor włosów miał w tym wypadku kulturowe znaczenie) zamieszkałam na Synaju Południowym. Podróże (nad- i podwodne) po Egipcie zajęły mi w sumie ponad rok. Później wielokrotnie w pojedynkę wyjeżdżałam do Indii. Na pustyni wśród Beduinów czy w dżungli w towarzystwie upojonych alkoholem Hindusów czułam się bezpieczniej niż w weekend po północy w niektórych dzielnicach Warszawy. Na pytanie: Czy jedziemy? najczęściej odpowiadałam: Tak! Na pytanie: Gdzie? krzyczałam: Im dalej od cywilizacji, tym lepiej…

Za kilka tygodni na świecie pojawi się Janek, mój pierworodny synek. Jeszcze na początku ciąży wydawało mi się, że jego narodziny nie zmienią w moim życiu zbyt wiele. Dziś wiem, że zmienią mnóstwo. Czy ewoluuje również moje beztroskie podejście do podróżowania?

Co zrobić z życiem, kiedy dziecko kończy pół roku?Kiedy półtora roku temu spotkałam się pierwszy raz z bohaterami tego tekstu – rodzinami podróżującymi z małymi dziećmi, zafascynowały mnie ich odwaga, wiara i beztroskie podejście do życia. „Szaleńcy…” – myślałam jednak gdzieś głęboko. Dziś z Maćkiem, moim mężem, sami planujemy pierwszy wyjazd z dwumiesięcznym Jankiem. Jeśli wszystko pójdzie gładko, wiosną poprowadzimy detoks i warsztaty w Dahab. – Chyba upadłaś na głowę?! – usłyszałam podczas rozmowy z moim tatą. Po chwili zawahania przypomniałam sobie twarze beztroskich Rosjanek przechadzających się brzegiem Morza Czerwonego z umieszczonymi w chustach dziećmi…

Słuchaj! Jestem w tej chwili z Frankiem w Indiach i rzadko mam tutaj dostęp do internetu. Wracamy w przyszły poniedziałek. Czy możemy się wtedy zdzwonić? Z tym że mój telefon jakiś tydzień temu zmienił właściciela. Pewnie jeszcze przez jakieś 2 tygodnie nie będę osiągalna pod numerem. Chyba że dodzwonisz się do jakiegoś Hindusa, to powiedz mu, że telefon może zatrzymać. Niech odda mi zdjęcia, które w nim są – Alicja odpowiedziała na moją wiadomość w styczniu (…)” – tak zaczyna się Karoli weekendowy reportaż w Gazecie Wyborczej… Link do całości tutaj. Ja odkąd pamiętam podróżowałem z moimi dwiema, małymi córkami. Wiem, że takie podróże mogą być też ucieczką przed samym sobą, tym co: tu i teraz i przed problemami. Z drugiej strony można się mnóstwo dowiedzieć zarówno o sobie, jak i o dziecku. A jakie jest Wasze zdanie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 − 8 =