Orkiszowe, rozpływające się w ustach i glutenowe ;)

Ponad miesiąc minął od naszego ostatniego wpisu. Sporo się w tym okresie u nas działo. Między innymi spędziliśmy kolejne 2 tygodnie na Sri Lance. Była to już trzecia odNOWA na tej magicznej (dosłownie i metaforycznie) wyspie. W trakcie warsztatów, pokazów, rozmów miałem okazję obserwować – jak zwykle w pierwszej kolejności siebie, swoje reakcje, uwarunkowania emocjonalne. To jak reaguję na upał, jak zmienia się moje zapotrzebowanie energetyczne w gorącym i wilgotnym klimacie. W końcu jak trawię. Zobaczyłem, że po kilku latach na diecie bezglutenowej, mój układ trawienny bez problemu radzi sobie z soczewicą, z czosnkiem, a nawet z dobrymi, nieprzetworzonymi odmianami pszenicy. Dieta bezglutenowa pomogła mi odbudować kosmki jelitowe, wzmocniła mój układ trawienny, zoptymalizowała tzw. agni (ogień trawienny). Tak mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jestem wdzięczny za te 2 lata bez pszenicy (również orkiszu), żyta czy jęczmienia. Jednak teraz, gdy poprawiłem swoje trawienie, a tym samym zredukowałem nietolerancję pokarmową na gluten nie widzę powodu, aby kontynuować… Mało tego wiem, że stare, nie zmodyfikowane odmiany pszenicy jak orkisz (jeśli nie jest zmodyfikowany genetycznie ma 30, a nie 80 – 90% glutenu), zimną – żyto, a wiosną i latem – jęczmień, bardzo mi służą. Dla mojej konstytucji vata – pitta nawilżający i rozgrzewający orkisz jest zbożem idealnym przez cały rok. Sam piekę więc orkiszowe chleby, bułki i pizze na zakwasie. Zimą dodaję do nich pełnoziarnistego żyta. Zrezygnowałem jednak całkowicie z pieczywa na drożdżach. Dlaczego? Pisaliśmy już o tym kilkukrotnie, ale to właśnie zakwas (bez dodatku drożdży) pomaga rozłożyć gluten na łatwo przyswajalne aminokwasy. Zacząłem odżywiać się w sposób, który makrobiotyka nazywa wolnym. Słucham się swojej intuicji, wewnętrznego głosu. Na jego podstawie modyfikuję dietę i obserwuję. Nie kieruję się wyłącznie swoim intelektem, tym co przeczytałem lub usłyszałem. Wiem, że zapanowała dziś globalna moda na dietę bezglutenową. Wielu osobom na pewno ona służy. Są jednak wśród nas takie typy jak ja, jak Karola – posiadające nierównowagę zarówno vata, jak i pitta. Osoby, które po dłuższym okresie bez glutenu, mogą do niego wrócić. Którym orkisz, owies (sam nie ma glutenu, ale jest nim najczęściej zanieczyszczony) czy żyto, będą dobrze służyć. Kto wie może te osoby skorzystają z przepisu na poniższe orkiszowe, rozpływające się w ustach i glutenowe racuchy. Dodam, że przepis powchodzi z „Jedzenia, które leczy”, które już w przyszłym tygodniu pojawi się na rynku (teraz dostępne jest na przedsprzedaży)…

ps. Te racuchy w różnych wariacjach jemy na śniadanie od kilku miesięcy ;)

Uwaga: zgodnie z ajurwedą na nietolerancje pokarmowe ciepią najczęściej osoby z nierównowagą doszy vata (powietrze i przestrzeń). Vata psychicznie objawia się zwiększoną podatnością na stres, lękami… niestabilnością emocjonalną. Wpływają one negatywnie na nasze trawienie (w pierwszej kolejności emocjonalne) i zaburzają pracę jelit. Dieta jest doskonałym narzędziem do wprowadzania równowagi w naszym organizmie. Niezwykle pomocna może być również praca na poziomie umysłu m.in. uświadamianie sobie swoich lęków czy odnajdywanie źródła stresu.

Racuszki orkiszowe z bananami i cynamonem

150 g drobno zmielonej mąki orkiszowej z pełnego przemiału (typ 2000)
1 łyżka łupin babki jajowatej (opcjonalnie)
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka cynamonu cejlońskiego
300 ml mleka sojowego (wybieraj takie z genetycznie niemodyfikowanej soi)
2 łyżki stopionego dobrej jakości masła sklarowanego (najlepiej domowej roboty) lub oleju kokosowego
1 duży lub 2 małe, dojrzałe banany pokrojone w plasterki
olej ryżowy do smażenia
syrop klonowy lub słód ryżowy lub melasa buraczana do polania racuchów

Suche składniki mieszamy w misce. Dodajemy mleko sojowe i tłuszcz. Dokładnie mieszamy, aż utworzy jednolite ciasto bez grudek. Najlepiej użyć do tego trzepaczki. Dodajemy pokrojone w plasterki banany i delikatnie mieszamy. Racuchy smażymy z dwóch stron na rozgrzanym oleju ryżowym, aż będą przyrumienione i chrupiące. Przed podaniem polewamy wybraną substancją słodzącą.

5 komentarzy

  1. czekalam na ten przepis, odkad mi narobiliscie smaku na jenym z filmikow mowiac o Waszym sniadaniu:-)
    Ja tez przez 2 lata nie jadlam glutenu bo mialam problemy z tarczyca. Odstawilam tez nabial. Wyniki hormonow tarczycy wrocily do normy:-) od jakiegos czasu mialam jednak ogromna ochote na pieczywo na zakwasie, postanowilam sluchac swojego organizmu i teraz jem od czasu do czasu chleb zytnio-orkiszowy na zakwasie, ktory sama pieke i na razie nic zlego sie nie dzieje.
    Dziekuje za przepis na racuchy:-) czy mleko sojowe mozna zastapic jakims innym np ryzowym czy migdalowym? ( troche sie boje produktow sojowych z powodu tarczycy)

  2. Jestem na początku drogi, im więcej czytam, tym mniej wiem. Dziękuję za piękne spotkanie w Krakowie, za dzielenie się wiedzą i pasją do dobrego jedzenia i życia. Już nie mogę doczekać się książki „Jedzenie, które leczy” może w końcu pójdzie mi łatwiej :))
    Pozdrawiam gorąco

  3. My również dziękujemy z całego serca <3 Nie ma dla nas niczego ważniejszego w życiu niż dzielenie się tym co pomaga nam życi świadomiej. pięknego dnia :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć + 18 =