Jem makaron i akceptuję swoją ocenę ;)

Kilka intensywnych tygodni za nami: końcówka drugiej części „Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem”, wakacje z dziewczynkami, warsztaty w Nałęczowie. Dużo się działo. Brakowało zarówno czasu jak i często dystansu, żeby usiąść i coś napisać. Po każdym takim  intensywnym okresie, sporo się zmienia. Czegoś się uczymy, dużo zostawiamy. Zazwyczaj tych kilka pierwszych, wolniejszych dni, nie wiemy co ze sobą począć. Nie potrafimy się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. „Jestem bezpieczna. Akceptuję wszystko takim jakie jest tu i teraz” – ta afirmacja, którą podpowiedziała nam Emilia Żurek (www.emiliazurek.com), zaprzyjaźniona psychosomatoanalityczka, mediator i coach, bardzo pomaga mi w tych okresach zagubienia. Idąc za jej radą przestałam ostatnio (Maciek również) tak dużo analizować, szukać znaków, ściągać kolejne „warstwy cebuli”. Pracuję nad uśmiechem, zaufaniem do świata, ale również stawianiem granic (bez „płotów kolczastych”) i asertywnością. Przestałam się również tak surowo traktować. Daję sobie prawo do oceny (ale również do popełniania błędów) – lekkiej, nietrwałej, pozbawionej emocjonalnego ciężaru. Jak mówi Emilia, ale również pewien bliski mi Mędrzec Wschodu, ocena jest nieuniknionym elementem naszego życia. Mało tego, bez oceny nie może zaistnieć akceptacja. Bo jak mogłabym coś zaakceptować, jeśli wcześniej nie dokonałam oceny.  Nie przeszłam również na drugą stronę i nie spojrzałam na dane wydarzenie oczami tej osoby. W końcu nie zdystansowałam się i nie zobaczyłam jakim to coś lub ktoś rzeczywiście jest. „Chociaż wiele razy słyszałeś, „nie osądzaj”, osądzanie w nieunikniony sposób pojawia się w codziennym życiu. Albo aprobujesz działania i zachowania innych ludzi, albo ich nie aprobujesz. Zawsze jednak pamiętaj, że wszystko się zmienia. Nie trzymaj się więc kurczowo swoich osądów, inaczej utwardzą się jak skała i przysporzą cierpienia zarówno Tobie, jak i innym” – słusznie zauważa wspomniany Mędrzec w „Świętowaniu ciszy”.
Na zakończenie przepis (z drugiej części „Jedz i pracuj”, która na rynku ukaże się w październiku): letni makaron z grillowanymi warzywami i … bobem. Z całego serca życzę nam (Wam i sobie), aby nasze oceny były tak lekkostrawne jak tytułowe warzywa i świeża, zielona natka pietruszki. Akceptacja dawała nam tyle siły co pełnoziarnisty, orkiszowy lub gryczany makaron połączony z bobem. Abyśmy na koniec dnia uśmiechali się tak jak ja uśmiecham się za każdym razem, kiedy jem ten makaron ;)

Letni makaron z warzywami i bobem

250 g makaronu (najlepiej penne; pełnoziarnistego, orkiszowego lub bezglutenowego np. kukurydzianego lub z brązowego ryżu) ugotowanego al dente zgodnie z instrukcją na opakowaniu (dobrej jakości m.in. bezglutenowy makaron znajdziesz m.in. tutaj)
3 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
3 drobno poszatkowane ząbki czosnku
600 g warzyw pokrojonych w drobną kostkę m.in. papryki i cukinii
200 g pomidorków koktajlowych przekrojonych na pół
200 g ugotowanego i obranego bobu
nierafinowana sól do smaku
świeżo mielony pieprz do smaku
100 g dobrej jakości fety (opcjonalnie)
pęczek poszatkowanej natki pietruszki

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy czosnek. Po chwili kiedy wydobędzie się aromat wrzucamy paprykę. Podsmażamy przez 2 – 3 minuty i dodajemy cukinię. Podsmażamy przez następne 2 – 3 minuty. Dodajemy pomidorki koktajlowe i znów podsmażamy 2 – 3 minuty. Na zakończenie dodajemy bób. Dodajemy sól i świeżo mielony pieprz do smaku. Wlewamy około 1/2 szklanki wody z gotowania makaronu. Dodajemy makaron. Delikatnie mieszamy. Zdejmujemy z ognia i dodajemy poszatkowaną natkę pietruszki. Przed podaniem możemy też posypać fetą.

 

7 komentarzy

  1. Karola,
    Zaufanie do swiata i praca nad uśmiechem czyli jednym slowem mowa o lagodnosci i spokoju (albo pokoju?) – bardzo mi to pasuje i tez będę praktykować.
    Bardzo Was usciskuje

  2. Ja troszkę z innej beczki jeśli można. Karmię piersią i mam dość niski (choć w normie )poziom hemoglobiny i ferrytyny. Chciałabym zacząć brać chlorellę. Jaką polecacie i w jakiej dawce? Pozdrawiam

  3. Ja brałam chlorellę „broken cells” Rainforest Foods (z rozbitymi ścianami komórkowymi, to ważne bo ona nie tyle oczyszcza co odżywia). Dostępna m.in. na vegepack.pl. Brałam 10 tabletek dziennie (5 rano, 5 wieczorem). Dziś biorę 6. Niemniej wszystko to jest bardzo indywidualne, a z algami w ciąży i w trakcie karmienia lepiej być ostrożnym. Najlepiej gdyby mogła to Pani skonsultować z lekarzem – jeśli jest taka możliwość.

  4. Jestem z Wami juz od roku i musze przyznac, ze odkad sledze Waszego bloga i czytam Wasze ksiazki, moj sposob odzywiania ( a co za tym idzie tez moje zycie!!!) zmienil sie nie do poznania… Oczywiscie na lepsze! :) Dziekuje Wam za to!

  5. Paradoksem jest to, ze niczego nie oceniajac zaczynamy wiecej rzeczy akceptowac. Ocenianie nas ogranicza:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzynaście − dwa =