„(…) Stasię poznaliśmy w domu „Na Rozcesciu” kilka dni przed naszym ślubem. Zapamiętaliśmy z tego spotkania dwie rzeczy: jej uśmiech i szczerość. Kiedy wróciliśmy do Koniakowa zbierać materiały do książki, nie wyobrażaliśmy sobie, aby czegoś z nią nie ugotować. Obawialiśmy się, że na kuchnię bez mięsa, jajek, ryb i glutenu, powie: „Nie da rady”. W zamian usłyszeliśmy: „Upieczemy kubusia”. Już pierwsze „starcie” w kuchni okazało się porażką. Po Maćka stronie jeden starty ziemniak. Po stronie Stasi – trzy. Kolejny raz zaskoczyła nas, zgadzając się na ugotowanie wegetariańskiej kapuśnicy – zupy, którą tradycyjnie przyrządza się na wędzonej kości (przepis znajdziecie w rozdziale …

Czytaj więcej

W kwestii jadłospisu jesteśmy ostatnio bardzo zgodni. Nasze menu obiadowe to najczęściej sałata i rośliny strączkowe – pod postacią pasty czy dalu. Przygotowując te ostatnie kieruję się kilkoma zasadami. Po pierwsze namaczam je na noc (za wyjątkiem tych pozbawionych łupin, których praktycznie nie trzeba moczyć np. czerwona soczewica czy groch łuskany w połówkach). Rano przekładam na sitko, płuczę i zalewam świeżą wodą…

Czytaj więcej

„(…)Wierzymy, że jesteśmy wszystkim tym, co umierając, tak bardzo boimy się stracić. Tożsamość – dziennikarz, adwokat, dyrektor banku – utożsamiałeś się z tym i myśl, że wszystko to zniknie, nie będziesz już wielkim dziennikarzem, świetnym dyrektorem banku, że śmierć Ci to wszystko odbierze. To Cię po prostu oburza.
Masz rower, samochód, piękny obraz, który kupiłeś za oszczędności całego życia, pole, domek nad morzem. To wszystko jest Twoje! A teraz umrzesz i wszystko stracisz! Powodem dla którego tak bardzo boimy się śmierci, jest konieczność rezygnacji z posiadania. Z marzeń. Z tożsamości (…)”

Czytaj więcej

Karola wielokrotnie opowiadała mi o tym sosie, ale nie potrafiłem odtworzyć go w domu. W Dahab po zakupie książki „My egyptian grandmother’s kitchen” w końcu się udało. Tahina sama w sobie jest lekko gorzkawa. Przygotowana jest z sezamu, który zawiera bardzo dużo wapnia i hamuje przyswajanie cholesterolu z pożywienia! Po rozrobieniu z wodą i sokiem z cytryny/limonki (używają jej miejscowi) robi się cudownie kremowa…

Czytaj więcej

Falafle to moja miłość. Zanim przestałem jeść pieczywo, kiedy na mieście robiłem się głodny, kupowałem kanapkę z falaflami, tahiną i sałatką. Karola uświadomiła mi, że w Egipcie są jedzone wyłącznie na śniadanie (przez miejscowych zwane „taameja”). W Dahab w kilku ulicznych barach odwiedzanych głównie przez Egipcjan i mieszkających tu obcokrajowców, można dostać prawdziwe, przypominające te z ulic Kairu czy Aleksandrii…

Czytaj więcej